środa, 20 lutego 2013

Na wygnaniu...

Jeszcze żyję, choć tęsknię już za domem bardzo. W poniedziałek minęło sześć tygodni odkąd przenieśliśmy się do teściów. Remont w domu dobiega końca, tylko na te nieszczęsne drzwi jeszcze czekamy. Młoda zaczyna strasznie marudzić. Mimo że czeka z utęsknieniem na narodziny brata, to chyba czuje się trochę niepewnie. Ten pobyt poza domem chyba też zaczyna ją męczyć. Na całe szczęście mały przestał się trochę rozpychać ku dołowi i lekazrz mówi ze raczej donoszę skubańca :) Zostały jeszcze niecałe 4 tygodnie do magicznej daty 18.03.2013 i mam nadzieję, że będziemy mogli się cieszyć długim urlopem macierzyńskim, choć najważniejsze to żeby szkrab był zdrowy :)
Ostatnio już poczułam wiosnę i zaczęłam snuć plany działkowe, ale dziś rano patrząc przez okno przecierałam oczy ze zdziwienia, że tyle śniegu napadało. Karolina aż skakała z radości.
Dzisiejszy wpis będzie niestety bez oprawy fotograficznej - bo piszę z telefonu, ale stwierdziłam że lepszy rydz niż nic ;)

Ściskam serdecznie wszystkich podczytywaczy i mam nadzieję że następnym razem napiszę już z domu.      mangolassi